Tytułem wstępu

Na wstępie chciałam zaznaczyć, iż blog mój w żaden sposób nie aspiruje do miana jakiegoś poważniejszego przedsięwzięcia naukowego i ma głównie charakter hobbystyczny i w pełni amatorski. Intencją moją było, jest i będzie, zachęcenie czytelnika do odwiedzenia tych cudownych miejsc w Polsce oraz do zapoznania się z ich historią, klimatem. Poszczególne teksty (głównie w opisach miejscowości) pochodzą nieraz z trzech-czterech źródeł (całkowicie ze sobą przemieszanych), tak więc zdecydowałam się (przed wszystkim ze względu na czytelność i specyfikę przekazu www) nie podawać dziesiątków przypisów do każdego liczącego parę słów fragmentu. Informacje zamieszczone w w moim blogu dotyczące zamków pochodzą głównie z "Leksykonu zamków w Polsce" [ autorzy: Salm Jan, Kołodziejski Stanisław, Kajzer Leszek] oraz stron internetowych poświęconych temu zagadnieniu. Zaś wiadomości dotyczące samych miejscowości znajduję głównie w Wikipedii, na stronach tych gmin i miejscowości, bądź też ze stron prywatnych poświęconych danym miejscowościom czy obiektom. Jeżeli jednak, ktoś poczuje się urażony gdy wykorzystam jego wiadomości, proszę o kontakt. Napiszę sprostowanie lub usunę takowe wiadomości z mojego bloga.

Będę ogromnie wdzięczna za wszelkie uwagi, zarówno dot. ew. błędów rzeczowych, ortograficznych, faktograficznych i innych. Propozycje, pomysły, sugestie dot. układu treści, nowych tematów, i inne uwagi proszę przesyłać na adres: jagusinka@gmail.com
Tuż pod tym tekstem jest księga gości - możesz napisać co myślisz o moim blogu :)

PRZEPROWADZKA

Po dość długiej nieobecności postanowiłam wrócić do prowadzenia bloga o moich podróżach.

Jeśli macie ochotę mi towarzyszyć zapraszam na nową witrynę tutaj:


czytajcie, komentujcie, krytykujcie, subskrybujcie i wpisujcie się do księgi gości. Serdecznie zapraszam :)

KSIĘGA GOŚCI

KSIĘGA GOŚCI - pisz szczerze, każda opinia jest dla mnie ważna :)

Możesz tutaj napisać co myślisz o moim blogu :)

Obserwatorzy

niedziela, 29 maja 2011

Zamek Bierzgłowski

Zamek Bierzgłowski – wieś w Polsce położona w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie toruńskim, w gminie Łubianka, ok. 14 km na północny zachód od Torunia. 


Współrzędne GPS:
    N 53°06'21,89''
    E 18°27'35,61''

Znajduje się tutaj jedna z najstarszych obronnych budowli krzyżackich – gotycki zamek, wzniesiony w latach 1270-1305 w miejscu wcześniejszego grodu z 1260r., zniszczonego przez Litwinów w 1263. Początkowo siedziba komturów bierzgłowskich; wielokrotnie niszczony i odbudowywany; w latach 1475-1840 własność rady miejskiej Torunia, odbudowywany w stylu neogotyckim w roku 1860, na pocz. XX w. i w okresie międzywojennym.

Pierwotnie istniały w tym miejscu umocnienia drewniane. Kronika Piotra z Dusburga wspomina o oblężeniu tego grodu przez Litwinów pod wodzą Trojnata, jednak nie określa dokładnie daty tego wydarzenia, przyjmuje się, że miało to miejsce w 1263 roku. Nie wiadomo także czy nie były już częściowo wzniesione mury obwodowe. 

O gród toczyły się walki już wcześniej. Krzyżacy zdobyli go prawdopodobnie w 1236 roku podczas walk z pruskim wodzem Pipinem. Biorąc pod uwagę, że podczas wspomnianego oblężenia zamek miał już częściowo mury przyjąć można, że wznoszony był od około 1260 roku. 

Jego rozbudowa rozpoczęła się w 1270 roku, wtedy też na zamku osiadł krzyżacki komtur Arnold Kropf, który swój urząd piastował do 1276 roku. W 1271 roku zamek przeżył kolejne oblężenie, tym razem przez Jaćwięgów pod wodzą Skomanda i Dziwana. 

Wiadomość tę odczytujemy u Długosza, który powtórzył ją po Piotrze z Dusburga. "Ta zbrojna tłusza, która naszła Ziemię Chełmińską zdobyła na Krzyżakach i spaliła zamek Bergelow, a splądrowawszy kraj cały, wielką liczbę chrześcijan uprowadziła w niewolę". Dziwana podczas oblężenia śmiertelnie ranił Arnold Kropf bełtem z kuszy. 

Do 1415 roku zamek był siedzibą konwentu, jednak o ile wcześniej jego znaczenie administracyjne oraz militarne było bardzo duże, o tyle już pod koniec XIV stulecia bliskość Torunia oraz jego ciągły rozwój przyćmiły rangę Bierzgłowa.W 1410 roku podczas wyprawy Jagiełły przeciwko Krzyżakom zamek bierzgłowski jak i wiele innych nie oparł się wojskom polskim. Zdobyty jednak na krótko pozostał w rękach króla, po pokoju toruńskim w 1411 roku wrócił w granice państwa krzyżackiego. 19 czerwca 1415 roku władze zakonne rozwiązały komturię bierzgłowską dzieląc jej tereny pomiędzy toruńską i nieszawską, a część majątku oddały wójtowi krzyżackiemu w Pieniu. Dokumenty wymieniają jako ostatniego komtura bierzgłowskiego Engelharda Kirsau. 

Po rozwiązaniu komturii w zamku bierzgłowskim pozostał jedynie zarządca krzyżacki. Podczas wojny trzynastoletniej w lutym w 1454 roku został zajęty przez wojska Związku Pruskiego. Kiedy klęska pod Chojnicami zagroziła ponownym przejęciem zamku przez Krzyżaków Kazimierz Jagiellończyk postanowił zburzyć zamek. Z niewiadomych przyczyn nie wykonano jednak tego rozkazu, zamek stał się niedługo potem na zamkach administrował prokurator krzyżacki. W końcu wojny trzynastoletniej w 1466 roku zamek na stałe znalazł się już w rękach polskich. Za zasługi wojenne otrzymał go Jan Czigenhalz. Osiem lat później zamek został wykupiony przez rajców toruńskich. W 1520 roku zamek stał się własnością miasta Torunia z prawem dziedziczenia w zamian za oddany królowi Zygmuntowi I zamek w Świeciu. W 1522 roku dotknął budynki zamkowe pierwszy z większych pożarów. W 1570 roku nastąpiła egzekucja królewskich dóbr, do czego król wobec oporu mieszczan musiał użyć siły. Dożywotnim starostą na zamku został wyznaczony Jan Oleski z Ostrowitego. Jednak już dwa lata później mieszczanie zajęli zamek, spłacili  sumą 7500 złotych następców Oleskiego.

Kolejne wielkie pożary w roku 1580 i 1590 poważnie zniszczyły zamek. W końcu XVII wieku był w ruinie i biorąc pod uwagę, że nie ma wzmianek o odbudowie po owych pożarach, przyjąć można, że trwała ona wtedy już od wieku. W 1724 roku dzierżawca zabudowań mieszkał w domku wzniesionym w międzymurzu. W 1769 roku miała tu miejsce bitwa między konfederatami barskimi zajmującymi zamek a wojskami rosyjskimi wspieranymi mieszczanami toruńskimi. Zarówno ta bitwa jak i kolejny pożar, który dotknął zabudowania w 1782 roku dopełniły dzieła zniszczenia. W 1840 roku zamek przeszedł w ręce prywatnego właściciela, który w 1860 roku odbudował skrzydło południowo-zachodnie i wieżę bramną. W 1903 roku bobra bierzgłowskie wykupił rząd pruski. 3 listopada 1908 roku wybuchł w odbudowanych budynkach kolejny dotkliwy pożar, który zniszczył pokrycie dachowe. W 1911 roku przeprowadzono rekonstrukcję według projektu Conrada Steinbrechta. 

W 1929 roku zamek przejęła Kuria Biskupia Diecezji Chełmińskiej, której biskupem był Stanisław Wojciech Okoniewski. Kontynuowała ona odbudowę zamku ze zniszczeń. Powstało ze zniszczeń skrzydło zachodnie oraz dokładnie wyremontowano pomieszczenia pozostałych skrzydeł.

 W 1936 roku w obecności prymasa Augustyna Hlonda, wojewody Władysława Raczkiewicza, generałów Bortnowskiego i Thomee oraz prezydenta Torunia Leona Raszei dokonano uroczystego otwarcia w zamku Domu Rekolekcyjnego. Plany te przerwała II wojna światowa, po której władze umieściły w zamku Dom Opieki Społecznej. 

Do planów przedwojennych powrócono dopiero w 1992 roku, kiedy zamek wrócił do diecezji, tym razem już toruńskiej. W 1994 roku biskup Andrzej Suski wydał dekret, na mocy którego powstał w zamku Diecezjalny Dom Rekolekcyjny. Nadal trwają tu prace budowlane.

Zamek krzyżacki składał się z zamku głównego wzniesionego na planie czworoboku z dwoma prostopadłymi do siebie skrzydłami południowym i zachodnim oraz z przedzamcza. Skrzydło zachodnie, mieściło refektarz i kapitularz a południowe dom mieszkalny komtura i rycerzy zakonnych, Stronę północną i wschodnią zamykał mur obwodowy, który w 2/3 zbudowany był z głazów narzutowych a w wyższych partiach z cegły. Od południa brama wjazdowa z przedzamcza z portalem z około 1305 roku. Przedzamcze od zamku oddzielała mokra fosa. Wieża bramna prowadząca na przedzamcze w dolnych partiach o układzie gotyckim z XIV wieku w górnych z około 1860 roku. Główne elementy zamku są zachowane w niezmienionej formie. 

Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i Innych Krajów Słowiańskich, Warszawa 1880 tak pisze o Zamku Bierzgłowskim: "niem. Schloss-Birglau, inaczej Bierzglówek, obszerna włość, należąca do miasta Torunia, st. p. Pędzewo, liczy 4258 mórg rozl. (2279 ziemi ornej, 605 łąk, 481 pastw., 953 lasu, 31 wody), 17 dm., mk. 270 (katol. 203, ew. 67). Dawniej był tu zamek obronny, założony około r. 1260. Cztery lata potem wojsko Strojnata, księcia żmudzkiego, zniszczyło go. Musiał być jednak zaraz na nowo odbudowany, bo krzyżacy utrzymywali w nim swoich komturow z pewną liczbą (zwykle 12) zbrojnych rycerzy i duchownych (najwyżej 6). Akta wyliczają następujących 15 komturow bierzgłowskich: Arnold Crop r. 1276, Teodor de Spira 1295, Otto de Dreyenlove 1327, Segehard de Schwarzburg 1330, Jan Nothaft 1339?1342, Henryk von Kranichfeld, Heidenryk Rabę 1352, Burchard von Asseburg 1362?74, Kaspar von Pritfcitz 1385, Walrabel von Schaufenberg 1389, Arnold von Hecke 1404, Konrad von Baldersheim 1404. Paweł Rolman von Dademberg 1404, Jan von Posern 1414, Engelhard Kiesau 1415. W tym roku komendatorya bierzgłowska została zniesioną i między trzech sąsiednich komturów podzieloną. Położenie miał zamek w Bierzgłowie piękne i obronne, na znacznem wzgórzu, z nadzwyczaj dalekim naokół widokiem. Początkowo był własnością królewską, ale w r. 1520 Zygmunt I oddał go miastu Toruniowi w zamian za zamek świecki. W XVI w. znajdował się jeszcze w dobrym stanie, ale potem przez nieoględnosć właścicieli wiele ucierpiał od ognia, osobliwie r. 1580 i 1590. Obecnie widać po nim dość znaczne szczątki."

Złotoria

Złotoria – wieś w Polsce położona w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie toruńskim, w gminie Lubicz.


Współrzędne obiektu:
N 52°59'51,54''
E 18°41'28,60''

Aby trafić do ruin należy jadąc od strony Torunia zatrzymać się przy pierwszym budynku po prawej stronie za mostem na Drwęcy i pójść polną ścieżką w stronę Wisły około 300 metrów. Niestety w czzasie keidy byliśmy w Złotorii pogoda nie sprzyjała zwiedzaniu ruin. Poziom wód był tak wysoki, że o dostaniu się do nich nie było co marzyć. Trzeba będzie się wybrać tam latem a tymczasem jedno jedyne zdjęcie z oddalenia.

Pierwsze umocnienia w Złotorii wznieśli bracia dobrzyńscy, którzy szukali obronnych punktów podczas swoich wypraw chrystianizacyjnych na ziemię dobrzyńską. Według Janka z Czarnkowa około połowy XIV wieku w widłach Wisły i Drwęcy prawdopodobnie na miejscu wcześniejszych umocnień Kazimierz Wielki wzniósł murowany gotycki zamek. Warownia miała plan prostokąta z bramą wjazdową od strony południowej, przy bramie do zewnętrznej strony murów dobudowana była kwadratowa wieża. Zarówno mury obwodowe jak i mury wieży były oskarpowane. Na dziedzińcu znajdował się budynek mieszkalny, jednak z braku prowadzonych badań jego formy nie można na razie ustalić. Od strony zachodniej i południowej zamek broniony był przez wody Wisły, od północnej - przez Drwęcę, natomiast od wschodu znajdowała się fosa łącząca obie rzeki. Niewielkie przedzamcze znajdowało się na północ od zamku. Po śmierci Kazimierza Wielkiego zamek w spadku przejął wnuk króla - Kaźko Słupski, a niedługo potem został zdobyty przez pretendenta do korony polskiej Władysława Białego. Jak pisze Ryszard Rogiński zachowała się relacja z tamtych wydarzeń. Władysław Biały opanował zamek podstępem. Przy pomocy podstawionych ludzi - wśród nich był młynarz o imieniu Hanko - spił winem do nieprzytomności nieostrożnego dowódcę i jego załogę. Ten fortel okazał się skuteczny. Później oddziały wierne królowi Ludwikowi Węgierskiemu obległy Władysława Białego w zamku. Książę znów próbował intrygi, znów używając do tego młynarza Hanko, ten jednak próbował zdradzić oblężonych, wobec czego po powrocie na zamek na oczach wszystkich wojsk został żywcem spalony przed bramą. Próbując odzyskać zamek Kaźko Słupski został ciężko ranny, a w wyniku tych ran umarł na zamku w Bydgoszczy. W latach 1379-1392 zamek był lennem Władysława Opolczyka, który oddał go Krzyżakom. Po pokoju w Raciążku w 1404 roku wrócił do Polski, ale pięć lat później oblegali zamek Krzyżacy, używając do tego celu artylerii. Poważnie zniszczony został jednak szybko zreperowany, a w 1411 roku ponownie wrócił w granice Polski. Do początków XIX wieku spełniał już tylko rolę rezydencji właścicieli ziemskich, ale zaniedbywany powoli niszczał. Podczas wojen napoleońskich został ostrzelany z armat i ostatecznie opuszczony. Obecnie zachowane są częściowo południowy mur oraz mury wieży, pozostała część murów obwodowych zachowała się tylko w przyziemiu lub całkowicie zanikła przykryta ziemią.

Skarby w zamku złotoryjskim

Bardzo starzy ludzie opowiadali, że w ruinach każde­go zamku ukryte są wielkie skarby, a największe w naszym złotoryjskim. Strzegły ich w tym przypadku olbrzymie i groźne psy. Ho, ho - mówili, skarby te są tak ogromne, że jeśli kto je zdoła zdobyć, to jemu i pokoleniom jego wystarczy na wszelki dostatek. Próbowali więc różni odważnisie odna­leźć drogę do podziemi, lecz nikt nie ośmielił się wejść nawet do pierwszej piwnicy. Aż znalazł się jeden taki chło­pak z Wilczonki, co żadnych psów i wilków się nie bał. Rozmawiał z nimi za pan brat, a ludziska o nim opowiada­li, że skoro jest na świecie samiuteńki jak paluszek, to na pewno wychowała go wilczyca. On sobie powiedział, że skarby odnajdzie. A potrzeby miał różne. Waląca się cha-łupina zapadała się w ziemię, portek drugich do oblecze­nia na zmianę nie miał, więc je prał po ćmoku bielikiem w Drwęcy. Dziewczyna, którą lubował, też była uboga, a on sam często nie dojadał.

I wybrał się do ruin zamkowych. Noc była wtedy księ­życowa, a droga z Wilczonki do zamku prosta i dobrze mu znana. Nasz dobroduszny odważniak szedł śmiało i fak­tycznie niczego się nie bał. I oto, co zobaczył. Wejście zo­stało przystrojone jakby na jego przybycie. Schody wiodą­ce do piwnic wyłożone czerwonym suknem, a zatknięte w ścianie łuczywa oświetlały mu drogę. Znalazł się w pierw­szej piwnicy. Było w niej mnóstwo cennych szat i drogich sprzętów, których pilnowały trzy duże czarne psy. Groźnie warczały, stwarzając wrażenie, jakby za chwilę miały się rzucić i rozszarpać śmiałka. Ale on się ich nie zląkł. Poroz­mawiał z nimi, pochwalił, pogłaskał po wielkich łbach, a psiska przypadły mu do nóg.

Po wykładzinie z czerwonego sukna poszedł do dru­giej piwnicy. W beczkach i kufrach lśniły srebrne i złote pieniądze, wokoło leżały drogie naczynia wybijane cenny­mi szmaragdami i mnóstwo innego, trudnego do określe­nia bogactwa. Nad jego bezpieczeństwem czuwały również trzy warczące psy o wiele groźniejsze od poprzednich. I tym razem chłopiec się ich nie uląkł. Śmiało wyciągnął rękę, pogłaskał je i po chwili psy stały się jego przyjaciół­mi. Pełen otuchy powędrował nasz śmiałek do trzeciej kom­naty piwnicznej.

Aż oczy przesłonił, taki blask bił od znajdującego się tam złota. Bo wówczas Drwęca była złotonośna, poławia­cze wypłukiwali złoto w sitach i sprzedawali władcy zam­ku, albo odwozili do hamerni miedzi i złota w Lubiczu, przy Młynach. Groźny wark kolejnych, jeszcze potężniej­szych psów przypominał grzmot wodospadu z jego szu­mem, pluskiem i jękiem w otoczeniu białej piany konają­cego wisielca. Słychać nawet było wołania o pomoc. Po­tem klątwy, to znów modlitwy, płacz i cierpienie. I w tej katastroficznej scenerii nasz odważny Gawarek, bo tak go nazywali, nie przestraszył się. Najpierw utkwił swój cie­pły wzrok w rozwścieczonych psiskach, roześmiał się, a po chwili życzliwie pogłaskał. Następnie udał się do czwar­tej, a więc ostatniej podziemnej komnaty. Była jasno oświe­tlona, a wokoło mieniły się barwami tęczy drogocenne sza­firy, brylanty, szmaragdy i niespotykane w swej piękności perły.

Nasz młodzieńczy Gawarek zrozumiał, że dotarł do naj­głębszej piwnicy złotoryjskiego zamku królewskiego i zna­lazł wszystkie nieprzebrane skarby, o których od dawien dawna opowiadali ludziska, nie zawsze zdając sobie spra­wę, że mówią samą prawdę.

Już miał się schylić, aby wziąć garść drogocennych ka­mieni, już planował, ile rozda innym biedakom, gdy naraz ujrzał przy swoich nogach pełzającego, tak obrzydliwego jak niebezpiecznego węża z łbem groźniejszym niż u smo­ka wawelskiego. Zadrżał w lęku i w przerażeniu krzyknął. W tym momencie zgasły wszystkie klejnoty, światła i poje­dyncze promyki. Zapanowała piekielna ciemność i jej pie­kielny nastrój. Czerwona droga wyściełana purpurowym suknem przestał istnieć. Wystąpiła groźba wiecznej zapadliny i powolnego w niej konania. I zapewne taki byłby koniec naszego śmiałka Gawarka, gdyby nie jego rozwaga. Pomyślał krótko sobie, że z lękiem skazany jest na śmierć, a z odwagą na lepsze rozwiązanie. Zaparł się i z trudem po kilku godzinach wydostał się na zewnątrz. Wieść o śmiał­ku rozeszła się po okolicy, zaimponowała staroście złotoryjskiemu w Krobi, który mimo wszystko dzielnego Gawar­ka nagrodził dobrą robotą i samodzielną izbą. Nasz mło­dzieniec poślubił ukochaną Kadelkę i w Krobi żyli długo i szczęśliwie.

Od tego czasu minęło wiele lat i nikt już nie podjął trudu szukania skarbów złotoryjskiego zamku. A może warto spróbować jeszcze raz? Wszak odkopują podziemia Zamku Dybowskiego, to być może i Kazimierzowskiego?

Pierwsza osada istniała tu już w epoce brązu, 1800-800 lat przed naszą erą. Powiadali, że nazwa Złotoria pochodzi od faktu wydobywania złota z Drwęcy, czego potwierdzeniem mogłaby być królewska hamernia tego kruszcu w Lubiczu. Jednak bardziej prawdopodobna jest wersja, że nazwę przyjęto od szlacheckiego herbu Złoty Ryj. W 1262 roku książę dobrzyński Kazimierz zezwolił biskupowi włocławskiemu Michałowi Wolimirowi osadzić Złotorię na prawie niemieckim. Biskup zlecił to comesowi Albertowi ze Smolna, a ten toruńskim mieszczanom Heymanowi i Mikołajowi, do których należała wieś w1289 roku. Osada posadowiona została po obu stronach Drwęcy. Potem lewobrzeżna część stała się własnością książąt mazowieckich, a prawobrzeżna – kurii biskupiej. Drwęca była granicą pomiędzy zakonnym państwem krzyżackim, a księstwem mazowieckim, którego władcy wystawiali tu gród obronny, przebudowany w 1343 roku na zamek przez Kazimierza Wielkiego. W 1363 roku Dobiesław, inaczej zwany Miodek z Miodus na Mazowszu, kupił wójtostwo złotoryjskie za 80 grzywien, z prawem warzenia piwa, szynkowania i pobierania cła od spławianego Drwęcą drewna. Zobowiązany był do czynnej służby na koniu we własnej zbroi na wypadek wojny i do wpłacenia księciu 12 grzywien rocznie. Pierwszym znanym burgrabią zamku złotoryjskiego był chorąży gniewkowski Mikołaj Rumik herbu Odrawąż, wcześniej włodarz w księstwie Władysława Białego. Książe podstępnie pojmał go w Wierzchosławicach pod Gniewkowem i zawładnął zamkiem bez walki. Było to 9.09.1373 roku. Po raz drugi ten sam Książę opanował zamek dokładnie w dwa lata później, to jest 9.09.1375 , kiedy to rybacy przekupieni przez Białego upoili alkoholem krobskim kolejnego burgrabiego, Krystyna ze Skrzyńska herbu Nałęcz. Ten „dokładnie nafetowany” nie wiedząc co czyni, wpuścił rycerską drużynę Białego, która bez walki zawładnęła twierdzę. Odtąd Złotoria stała się głównym punktem oporu przeciwko wojskom oblężniczym króla Ludwika Węgierskiego, syna siostry Kazimierza Wielkiego – Elżbiety. Janko z Czarnkowa zachwycił się zamkiem złotoryjskim jako „warownią prawie nie do zdobycia” oraz ilością w niej zgromadzonych zapasów. Jak słusznie przypuszcza Marian Biskup, musiał ten zamek odwiedzać, bo znał go w szczegółach.

WALKI Z ZAKONEM KRZYŻACKIM
W ziemi dobrzyńskiej jako składowej części Korony, znajdowało się szereg posiadłości książąt Brzesko-kujawskich, które po Władysławie Łokietku i jego synu Kazimierzu Wielkim przeszły na ich następców i tworzyły tak zwane królewszczyzny. Te dzielono na stołowe i krzesłowe. Stołowe zapewniały dochód królom, a krzesłowe dochód zasłużonym dygnitarzom zasiadającym różne krzesła. Dla celów administracyjnych łączono je w zespoły, zwane starostami. Złotoria była królewszczyzną krzesłową i należała do kujawskiego starostwa w Kowalu. Książe Władysław Opolczyk przejął tę wieś wraz z ziemią dobrzyńską między 28.XI.1397 a 3.IV.1380r. Przed nim należała Złotoria do wdowy po Kaźku, księżnej Małgorzaty, której Opolczyk spłacał wysokie odszkodowanie. Dnia 5.V.1391 roku Książe ten zastawił w Toruniu Wielkiemu Mistrzowi Konradowi von Wallenrod zamek w Złotoryi wraz z pięcioma wsiami: Złotorią, Silnem, Nową Wsią, Gumowem i Krobią. (Loteria, Zelin, Neudorf, Glumon und Kroje). Warunki transakcji określono bliżej w dokumencie z dnia 7.05.1391r. Książę Opolczyk wraz z żoną księżną Ofką, córką Katarzyną z jej mężem księciem Henrykiem Głogowskim zrzekali się wszelkich praw do Złotoryi i pozostałych wymienionych wsi. Wielki mistrz mógł ich mieszkańcom nadawać i znosić przywileje, budować nowe i rozbudowywać stare zamki oraz wznosić inne budowle do ogólnej kwoty 1.000 florenów. Zakon nie wierzył w możliwości zwrotu pieniędzy przez znanego z rozrzutności Opolczyka i dlatego domagał się daleko idących gwarancji ze strony dostojników dobrzyńskich miast z dziedzin księcia. Testatorem dokumentu toruńskiego w sprawie zastawu Złotoryi był Janusz z Kikoła. Bezprawny i samoistny zastaw zaniepokoił Władysława Jagiełłę. Wobec fiaska polubownych rokowań trwających dziesięć dni w Toruniu, król przystąpił do działań zbrojnych. W dniu 15 sierpnia 1391 roku zajął zamek biskupów kujawskich w Raciążu, pojmując jego burgrabię Piotra Lebela do niewoli. Na nic zdały się sprzeciwy biskupa włocławskiego księcia Henryka, który jako bratanek księcia Opolczyka trzymał stronę swego stryja. Oddziały królewskie pod wodzą Krystyna Rawicza wkroczyły do ziemi dobrzyńskiej, której starostą mianował Jagiełło tegoż właśnie Rawicza. Wywołało to niezadowolenie dostojników dobrzyńskich, których czterech odmówiło złożenia królowi hołdu, stając po stronie Opolczyka. Byli to: marszałek Iwan, kasztelan dobrzyński Andrzej, kasztelan rypiński Piotr oraz miecznik Piotr z Umienia. Walki trwały od 10 września do 21 listopada 1391 roku. Krzyżacy ze zrozumiałych względów stanęli po stronie Opolczyka, zajmując nadwiślańskie zamki w Złotoryi i Bobrowniach. Sytuacja stawała się niebezpieczna, tym bardziej, że Opolczyk zdradziecko pertraktował z wielkim mistrzem Konradem Wallenrodem na temat rozbioru Polski. Przedstawiciele stanów polskich zebrani na zjeździe w Skokach w dniu 30 sierpnia 1392r. uznali zajęcie Złotoryi, a następnie całej ziemi dobrzyńskiej za naruszanie pokoju i domagali się ich zwrotu. Złotoria pod okupacją krzyżacką pozostawała do 1405 roku, tj. przez 14 lat. Ponownie w 1409 roku zamek złotoryjski był oblegany przez wojsko Zakonu Rycerzy Najświętszej Maryi Panny i po ośmiodniowych krwawych walkach zmuszony był poddać się krzyżakom. W czasie walk uległ znacznemu zniszczeniu i już nigdy nie został odbudowany.

POWRÓT DO RZECZPOSPOLITEJ
W 1411 roku na polach złotoryjskich, naprzeciwko ruin zamczyska odbyło się uroczyste spotkanie polskiego króla Władysława Jagiełły jego brata wielkiego księcia Witolda i wielkiego mistrza Zakonu Henryka von Plauen, w otoczeniu ich wysokich dworów. Spotkanie, jako efekt podpisanego Traktatu Toruńskiego, odbywało się dokładnie w tym samym miejscu, z którego krwawy mistrz Urlik von Jungingen obserwował w 1409 roku zdobywanie polskiego zamku i mord polskiej załogi stokrotnie większymi siłami Zakonu, w obecności zwiezionej starszyzny Torunia i spędzonej okolicznej ludności. Na sądzie rozjemczym we Wrocławiu, odbytym z powództwa Polski w 1420 roku, cesarz zadecydował, że Zakon na odbudowanie Zamku wpłaci Koronie 25.000 zł węgierskich, co jednak nigdy nie nastąpiło. Złotoria była królewszczyzną krzesłową w ziemi dobrzyńskiej. Złotoryjskie starostwo niegrodowe, czyli ziemskie, powstało w 1662 przez podział starostwa w Kowalu, z którego oddzielono Złotorię, Nową Wieś i Krobię. Właścicielem jego w 1771 roku był Jan Branicki, kasztelan krakowski wraz z małżonką księżną Poniatowską.

ROZBIORY
W wyniku pierwszego rozbioru Polski, od 13 września 1772 roku, Złotorię wcielono do zaboru pruskiego. Obszar starostwa powiększył się i w 1789 roku należały do niego wsie: Złotoria, Lubicz, Nowa Wieś, Krobia Górna, Obory, Lipienie, Smolno, Grabowiec, Folwark Groch i osada Grylewo. Siedziba starostwa nadal znajdowała się w majątku Krobia, skąd pochodzi nazwa: Starostwo Złotoryjsko-Krobskie lub Krobsko-Złotoryjskie. Jego starostami między innymi byli:

1682 - Chmętowski - senior
1690 - Chmętowski Stanisław - junior
1704 - Mazowiecki
1771 - Kranicki Jan Klemens
1780 - Mokronowski
1781 - Miodunki Damazy - sędzia ziemski z Dobrzynia n/W.

Według spisu, sporządzonego przez władze pruskie w 1772 roku, Złotoria liczyła 12 włók ziemi folwarcznej, 28,15 ha ziemi dzierżawnej, 1 włóknie ziemi kościelnej i 193 dusze, w tym jeden szewc, jeden przewoźnik, jeden karczmarz, dwóch rybaków, dziewięciu chałupników, dwóch ogrodników, dwóch wyrobników na ziemi kościelnej, jedenastu gospodarzy na gruncie dzierżawczym. Według kontraktu dzierżawnego 1724 roku, zawartego na 50 lat, dzierżawcy odrabiali na rzecz majątku sześć dni szarwarku konnego przy orce lub wywózce obornika. Zboże ozime dawało cztery ziarna a jare o pół ziarna mniej. Wieś liczyła 40 koni, 55krów i tylko 11 jałowizny. Owiec było 165, tuczników 69. Karczma sprzedawała 40 beczek piwa i 3 ósme wódki z gorzelni w Krobi. Roczny czynsz rybaka na Wiśle wynosił 23, a na Drwęcy 20 talarów. Był też mały młyn o jednym kamieniu, który z uwagi na brak przemiału czynny był tylko dwa miesiące pożniwne. Ziemia była lekka i częściowo zalewowa. W 1792 roku rząd pruski zlikwidował starostwo złotoryjskie, które będąc siedzibą polskości, utrudniało germanizację tej części zaboru. Rozbiorowy traktat z sierpnia 1772 roku, zawarty przez Katarzynę II, Fryderyka II i Marię Teresę, uznał Drwęcę za granicę pomiędzy Prusami i Królestwem. Złotoria powinna więc znaleźć się w zaborze rosyjskim. Podobnie rzecz potraktował Kongres Wiedeński z 1815 roku. Jednak Prusacy zagarnęli tereny ziemi dobrzyńskiej po lewej stronie Drwęcy, to jest Złotorię, Grabowiec, Silno, Kopanino i Nową Wieś. W 1885 roku obszar Złotorii wynosił 592 ha, w tym ziemi ornej 248 ha, łąk i pastwisk 115 ha i lasów 135 ha. Domów było 93, dymów 144 i 738 mieszkańców, w tym 406 katolików, 332 ewangelików, czyli Niemców. Mimo ich znacznej liczby, Złotoria nadal uchodziła za wieś polską. Niemcy zasiedlali gospodarstwa rozrzucone na obrzeżach całego sołectwa, a Polacy skupieni pozostali w centrum wsi. W tych latach większość z nich to rybacy i szyprowie. Tylko nieliczni posiadali berlinki, a inni na nich pracowali, bądź jako flisacy, przy spławie drewna Drwęcą i Wisłą w części do Torunia, w większości do Gdańska. W 1905 roku wieś liczyła 848 mieszkańców. Liczba ewangelików spadła do 285, a katolików wzrosła do 563. Do wybuchu I wojny światowej mieszkańcom powodziło się nieźle. Wieś była na ogół zamożna, słynąca z porządku i czystości. Wpływała na to między innymi skonsolidowana podstawa Polaków w ich oporze przed naporem germanizacyjnym. Nawet pijący w barze wiedzieli, że muszą się zachowywać cicho i kulturalnie. Domy w większości były drewniane, pobielane, starsze kryte słomą, nowsze dachówką. Ciekawostką złotoryjską jest fakt, że część mieszkańców od stuleci nosi te same nazwiska. Żeby ich nie mylić, do tego samego nazwiska otrzymywali różne przydomki lub kolejny numerek. Do najstarszych rodaków należą Olkiewicze, Wilmanowicze, Papierkowicze, Gawarkiewicze, potem Trzcińscy, Skrzyniarze i Dąbrowscy. W 1893 zaborca zbudował most na Drwęcy, na którym pobierano opłatę w wysokości 20 fenigów za przejazd w jedną stronę.

WALKA O POLSKOŚĆ
Rok 1906/1907 w historii Kaszczorka i Złotorii był szczególnie wymowny w walce o polskość. Na Pomorzu proces wychowawczy oparty był na drylu i rozbudowanym systemie kar, przede wszystkim cielesnych. Pruska szkoła stawiała sobie za cel wychowanie ślepo posłusznego obywatela, o bardziej złamanym niż ukształtowanym charakterze. Zakres wiedzy ograniczał się do elementarnych wiadomości z języka niemieckiego, rachunków i religii. Dobrym nauczycielem był ten, który wykazywał się wynikami germanizacyjnymi. Rozporządzeniem pruskim z dnia 7.09.1987 roku całkowicie zlikwidowano nauczanie języka polskiego, uprzednio już zepchniętego na margines. Od 1905 roku zakazem używania języka polskiego objęto również nauczanie religii. Wywołało to burzę protestów. Strajk szkolny objął Pomorze Nadwiślańskie w czasie od października 1906 do maja 1907 roku. Rozszerzył się w ponad 300 szkołach, w tym w Kaszczorku, do którego uczęszczały również dzieci ze Złotorii. Był to wówczas najbardziej masowy przejaw walki o narodowe prawa Polaków. Brało w nim udział 40.000 dzieci polskich, to jest 50% uczniów katolickich szkółek ludowych. „Gazeta Toruńska” w numerze 248-251 z 1906 roku relacjonowała przebieg strajku: „(…)Część dzieci na rozkaz rodziców spaliła niemieckie katechizmy, biblijki i oświadczyła nauczycielom, że nie chce uczyć się religii po niemiecku, tylko po polsku. Na niemieckie pytania mają nie odpowiadać...”  Uczestnikami strajku szkolnego w Kaszczorku między innymi byli: Feliks Olkiewicz, Jan Olkiewicz, Marceli Łęgowski, Jan Łęgowski, Mieczysław Olszewski i inni. Marceli Łęgowski tak wspominał swoje przeżycia, które spisał Stanisław Roszczyk w „Strażniku Pomorskim”: „Wraz ze swym bratem Jankiem i innymi kolegami, po rozmowach z ojcem Antonim, brałem czynny udział w strajku w Kaszczorku. Wyrzuciliśmy z toreb niemieckie biblijki i milczeliśmy na pytania niemieckiego nauczyciela. Za to przekładał nas przez ławę i boleśnie okładał trzcinowym wskaźnikiem. Po lekcjach zamykał do przymusowego aresztu. Tam w zimnicy siedzieliśmy do późnych godzin wieczorowych, potem w porze zimowej, po ciemku wracałem do Brzeźna 10 km pieszo w jedną stronę. Trwało to przez cztery miesiące, bo tyle trwał strajk. Po jego zakończeniu każdy uczeń strajkujący został ujęty na czarnej liście dla młodzieży polskiej, która objęta była zakazem wstępu do każdej szkoły ponadpodstawowej” „Gazeta Grudziądzka” Wiktora Kulerskiego podawała: „Dzieci, które prawo mówienia językiem ojczystym przypłaciły karą, zachowują pamięć niezatartą o tym wydarzeniu. To pokolenie nie podda się pruskim wpływom. Podkreślić trzeba, że strajk szkolny, ta walka o polską szkołę, był nowym przejawem długiego łańcucha powstań i walk o wolność narodu, bo od końca XVIII wieku każde pokolenie polskie złożyło hojną krwi ofiarę…” W powiecie toruńskim strajk rozpoczął się w Kończewicach koło Chełmży (22.X.1906), a następnie rozszerzył się na szkółki w Kiełbasinie, Łążynie, Bierzgłowie, Chełmży, Grzywnie, a w Toruniu na Jakubskim Przedmieściu, Podgórzu i w Kaszczorku. Razem strajkowało 29 szkół. W dwóch regencjach, gdańskiej i kwidzyńskiej strajkowało 40.000, a w całym Pomorzu Nadwiślańskim około 120.000 dzieci. Do 1 stycznia 1907 roku z Pomorza wysłano 34.369 petycji i podpisów do biskupa chełmińskiego Augustyna Rosentretera i do papieża Piusa X, domagając się języka polskiego w religii i ograniczenia niebezpiecznych kar cielesnych, które nosiły charakter zemsty. Skargi te nie mogły odnieść żadnego skutku z uwagi na podstawy ich adresatów. Ksiądz dr Jan Walkusz tak pisał o biskupie: „Bp .A. Rosentreter był Niemcem z pochodzenia i z przekonania, myślał i działał po niemiecku, faworyzował kapłanów niemieckich…,choć wolny był od szowinizmu narodowego.” W 1919 roku klerycy seminarium duchownego wystąpili do niego z prośbą o wprowadzenie języka polskiego jako wykładowego. Wbrew powszechnym oczekiwaniom biskup nie przychylił się do ich prośby, gdyż wyczekiwał na rozstrzygnięcie losów Pomorza i liczył się z opinią niemiecką. Dopiero rezolucja uchwalona przez Sejm RP z dnia 8.XI.1921 roku o wsparciu finansowym dla Seminarium Duchownego i Collegium Marianum, pod warunkiem wprowadzenia języka polskiego do polskich uczelni pelplińskich, dała zielone światło. Upór Rosetretera trwał jeszcze dwa lata, bo dopiero pod koniec 1923 roku wprowadzono język polski jako wykładowy. W następstwie narastającego niezadowolenia wiernych i polskiego duchowieństwa biskup Rosentreter od 10 listopada 1925 roku otrzymał koadiutoria z prawem następstwa w osobie księdza prałata Stanisława Okoniewskiego, późniejszego repolonizatora Pomorza. Ten wybitny patriota, konsekrowany był 25.IV.1926 roku przez biskupa płockiego Juliana Nowowiejskiego przy współudziale biskupów Augusta Hlonda i Stanisława Łukowskiego. Od 1905 do 1916 roku był proboszczem i dziekanem w Bninie. „Gazeta Grudziądzka” tak o nim pisała: „…Tu prowadząc działalność społeczną i oświatową występował w obronie języka polskiego w nauczaniu religii podczas słynnego strajku dzieci szkolnych, za co został skazany na sześć tygodni więzienia, które odsiedział we Wronkach…”. Repolonizację szkolnictwa i Pomorza rozpoczął bez skrępowań po śmierci bpa Rosentretera, która nastąpiła 4.X.1929 r. Jednak działalność ta napotykała na szereg trudności stwarzanych przez niemiecką mniejszość narodową. Jeszcze w 1929 roku ksiądz kanonik Klinke, przewodniczący Okręgowego Zarządu Katolików Niemieckich w Bydgoszczy, nawoływał w swych okólnikach o modlitwy w języku niemieckim, bo do prawdziwego Boga można się modlić tylko w prawdziwym języku. A jaki skutek mogły odnieść protesty kierowane do papieża? O Piusie X tak pisze prof. Dr Kazimierz Dopierała: „W Królestwie Polskim rozczarowanie wywołało papieskie Breve Poloniae Populus z grudnia 1905 roku, napominające episkopat do przywrócenia spokoju naruszonego przez radykałów narodowych (czyt. patriotów), a papieskie porozumienie z caratem z 22.VII.1905, wprowadzało język rosyjski, historię i literaturę rosyjską jako przedmioty obowiązkowe do seminariów duchownych kształcących polskich księży…”. Skoro taki stosunek papieża do języka polskiego w zaborze pruskim, to czy mógł być inny w zaborze pruskim?

OKRES MIĘDZYWOJENNY
Dnia 19 stycznia 1920 do Złotorii wkroczyła grupa operacyjna płka Skrzyńskiego, wchodząca w skład Frontu Pomorskiego gen. Józefa Hellera. Zapanowała wielka radość. O godzinie 18-tej kościół w Złotorii nie pomieścił wiernych. Podczas hymnu „Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki...” ława wiernych padła na kolana. Śpiew tłumiony był łzami radości. W 1920 roku powołano w Złotoryi wójtostwo, inaczej gminę jednostkową wraz z urzędem stanu cywilnego. Obwód Wójtowski Złotorii obejmował wsie: Złotoria, Grabowiec, Silno, Kopanino, Smolnik, Nowa Wieś. Wójtem został Franciszek Cieszyński, zasłużony działacz w walce o polskość okresu zaboru. Przy wójtostwie istniał Urząd Stanu Cywilnego, którego kierownikiem był wójt. Z uwagi na brak lokalu, biuro urządził we własnym domu. Również w swoich pomieszczeniach zorganizował placówkę pod nazwą Agencja Pocztowo – Telekomunikacyjna z telegrafem i telefonem, którą prowadziła jego żona Leokadia Cieszyńska. Kaszczorek w tym czasie należał do Obwodu Wójtowskiego w Lubiczu Pomorskim. Na miejsce dotychczasowej przymusowej straży ogniowej powołał Franciszek Cieszyński Ochotniczą Straż Pożarną w Złotorii, której został prezesem, wybranym jednogłośnie. W 1935 roku miała miejsce reforma administracyjna. Zlikwidowano tzw. gminy jednostkowe i w ich miejsce powstały gminy zbiorcze. Z trzech dotychczasowych obwodów wójtowskich, tj. Złotorii, Lubicza Pomorskiego i Grębocina utworzono Gminę Zbiorczą Bielawy z siedzibą w Lubiczu, przy ul. Toruńskiej. Jej wójtem został Wincenty Śmieszny, ziemianin z Grębocina. W 1926 roku Złotoria liczyła 104 budynki mieszkalne, 646 mieszkańców, w tym 109 ewangelików i 446 katolików. Liczba mieszkańców uległa zmniejszeniu w związku z odpływem kilkudziesięciu rodzin niemieckich. Po odzyskaniu niepodległości wieś zbiedniała. Rolnicze tereny Pomorza, podobnie jak pozostałe ziemie zaboru pruskiego kształtowały się dotąd jako zaplecze przemysłowych dzielnic Niemiec, z którymi połączone były licznymi więzami gospodarczymi. Stwarzało to duże możliwości zbytu produktów rolnych oraz drewna. Przyłączenie Pomorza do Polski oznaczało utratę tych możliwości. Niemal całkowicie zamarł transport wodny na Drwęcy i Wiśle. Mieszkańcy tracili pracę. Bezrolni sezonowe zatrudnienie otrzymywali przy wyrębie wikliny. Brakowało chleba i soli. Wiarygodny obraz materialnego położenia ludności pomorskiej w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości zawierają cykliczne sprawozdania Wydziału Bezpieczeństwa Publicznego Urzędu Wojewódzkiego w Toruniu, dotyczące całego Pomorza: „W grudniu 1920 roku stosunki gospodarcze uległy dalszemu pogorszeniu. Ceny na artykuły pierwszej potrzeby podskoczyły o 100 % i więcej. W całej pomorskiej dzielnicy brak chleba, masła, mięsa, węgla i butów.” „Rybacy morscy i rzeczni nie wiedzą, co robić z rybami. Do Gdańska jak dawniej, nie wolno im odstawiać, a Warszawa nie reflektuje. Centnarami z powrotem wrzucają je do wody. Grozi im całkowita ruina gospodarcza. Nadto wśród Polaków narasta antagonizm z napływających Kongresowników i Małopolan. Lud jest przejęty lansowanym hasłem „Pomorze dla Pomorzan”. „Wprowadzenie wolnego handlu w 1921 roku wywołało niemal przewrót. Ceny znów podskoczyły 200 do 300 %. .Podana liczba 451 zgłoszonych kradzieży jest faktycznie wielokrotnie większa. Np. kradzieży polnych tu nie uwzględniono, a przybrały one takie rozmiary, że trzeba było używać wojska. Ludzie kradną siano, zboże, kartofle, koniczynę, bydło, owce... Koło Chełmży zastrzelili broniącego się pastucha i zabrali owce...”. W kolejnym raporcie za styczeń 1922 roku Wojewoda Pomorski donosił do Warszawy: „Narasta bezrobocie. Robotnikom rolnym udzielono 6.000 terminatek...” Pomimo nędzy, nieukrywanego rozgoryczenia wobec władz i opozycji, wobec Wojewody Pomorskiego Stefana Kitiklisa, mieszkańcy Złotorii wykazywali wysoką świadomość obywatelską. Świadczą o tym m. in. kolejne wyniki wyborów do rad gmin w powiecie toruńskim. Dla przykładu w wyborach z 3 marca 1929 roku mandaty radnych pomiędzy Polakami a Niemcami rozłożyły się następująco:

Silno: 0 Polaków, 4 Niemców
Kopanino: 1 Polak, 3 Niemców
Nowa Wieś: 2 Polaków, 2 Niemców
Pędzewo: 3 Polaków, 6 Niemców
Czarne Błota: 4 Polaków, 10 Niemców
Złotoria: 14 Polaków, 4 Niemców
Zbliżone wyniki do powyższych Złotoria zachowała przez cały okres międzywojenny.

II WOJNA ŚWIATOWA
Przyszedł rok 1939. Miejscowi hitlerowcy z V Kolumny, do niedawna układni sąsiedzi, na czele z burgemeistrem Hermanem Rahnem i Heinrychem Molzanem, mordercą z ul. Lipowej, już 17 września dokonali brutalnych aresztowań swych sąsiadów, kierując ich w większości do osławionego Fortu VII, a po torturach do lasów Barbarki na śmierć, gdzie 16 października rozstrzelano 22 patriotów ze Złotorii i z sąsiednich wsi. W obawie przed dalszymi represjami kilka rodzin wyjechało do Generalnej Guberni, a mieszkańcom wsi w 99 % narzucono III grupę niemieckiej listy narodowej.
O Hansie Pawle, nauczycielu w zgermanizowanym Silnie, należy przytoczyć kilka dodatkowych informacji. Mimo niemieckiego pochodzenia, był wybitnym obywatelem polskim, co było powodem bestialskiego mordu dokonanego na nim przed wkroczeniem wojsk hitlerowskich. Pochodził z Warmii, ze wsi Naterki pod Olsztynem. Uczył we Wschodnich Prusach, skąd został wydalony za swe poglądy. Inspektorat szkolny w Toruniu zatrudnił go w Silnie jako nauczyciela dwujęzycznego w polskiej szkole dla dzieci rodzin niemieckich, stanowiących 90 % stanu szkoły. Był redaktorem Radia Toruń, w którym w latach 1937-1939 prowadził patriotyczne audycje pod pseudonimem „Kuba z Wartemborga”. Audycje te przeznaczone były dla Polaków z Warmii i Mazur. W miejscu męczeńskiej śmierci mieszkańcy postawili mu skromny obelisk. Tragedia złotoryjska na tym się nie skończyła. Czarę rozpaczy dopełniła w 1945 roku Armia Czerwona. NKWD dokonało kolejnych mordów na Bronisławie Wilmanowiczu, Janie Jelińskim i Franciszku Stuczyńskim. Niewielka, ale bogata w wydarzenia historyczne Złotoria, II wojnę światową okupiła męczeńską śmiercią dwudziestu pięciu swych wartościowych mieszkańców.

OKRES PRL-u
Wyzwolenie spod okupanta hitlerowskiego nastąpiło 26 stycznia 1945 roku. Na dzień 1 marca 1973 Złotoria liczyła 810 mieszkańców, 55,6 ha ziemi, w tym 84,6 ha lasów i 167 gospodarstw. Z dniem 1 czerwca 1973 roku zostały przyłączone do Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Lubiczu sołectwa: Złotoria, Kaszczorek, Grabowiec, Nowa Wieś, Silno, Kopanino. Poprzednio należały do GS Podgórz Wieś. Powstała wówczas spółdzielnia-gigant, obsługująca trzecią część ówczesnego powiatu toruńskiego z 3845 członkami-udziałowcami. Ten kolos spółdzielczy okazał się korzystny dla Złotorii, bo dysponował znacznymi środkami, które zaowocowały ciągiem pawilonów handlowych. Działał tu Klub Rolnika i Koło Gospodyń Wiejskich. Mimo systemu nakazowo-rozdzielczego rozwijał się handel, praca artystyczna i życie towarzyskie. Cieszyły się powodzeniem wykłady i odczyty Towarzystwa Wiedzy Powszechnej, po których dorośli i młodzież zostawali na rozrywkowe krotochwile . W siłę rosły K.S.”FLISAK” i OSP. Społecznie pożyteczne zajęcia klubowe nasilały się w każdą sobotę. Mimo nośności prądów ateistycznych tamtych lat kościół w niedzielę wypełniony był po brzegi. Ksiądz był zadowolony, sekretarz POP nosił baldachim, a w zaułkach nawy widoczne były anonimowe twarze, które dla zmylenia przeciwnika docierały tu z odległych parafii. Tutejsi nie dziwili się nieznanym, bo wiedzieli w czym rzecz. Wykładowca z TWP na zajęciach w Klubie Rolnika tak to zagadnienie wyjaśnił: Mimo zakazów i restrykcji kościoły są wypełnione po brzegi.

III RZECZPOSPOLITA
Dziś Złotoria administracyjnie podlega pod Gminę Lubicz, powiat toruński. Na dzień 10 grudnia 1998 roku posiadała 1336 mieszkańców, 535 hektarów, w tym użytków rolnych 209,7 ha, o stosunkowo niskiej bonitacji gleb. Na zalesienie czeka ponad 10,5 ha. Podmiotów gospodarczych zarejestrowanych jest 120, budynków mieszkalnych ponad 200, ze stałą tendencją wzrostową.Złotoria, malowniczo posadowiona w ramionach Wisły i Drwęcy, opiera się o obrzeża aglomeracji toruńskiej i stanowi swoisty kurort dla zamożnych Torunian. Z centrum miasta posiada dogodne połączenia autobusami MZK, PKS i dwóch linii prywatnych. Działki budowlane od lat utrzymują się tu w najwyższej cenie w porównaniu z innymi miejscowościami gminy, mimo to sprzedają się jak przysłowiowe bułki z masłem. Są wspaniałą inwestycją, gdyż Złotoria posiada jeden z najwyższych wskaźników dodatniej migracji pośród wszystkich osiedli – przedmieść Torunia. Budują się tu ludzie nauki, profesorowie, lekarze, aptekarze, kadra techniczno-inżynieryjna, oficerowie (do generała włącznie) i biznesmeni. Wśród mieszkańców znajdziemy prezesów toruńskich firm i hoteli, dyrektorów toruńskich urzędów, radnych, wojewodę, generalnego konserwatora zabytków.

W Złotorii warto jeszcze zobaczyć:

-kościół neogotycki św. Wojciecha z 1904, z barokowym wyposażeniem wnętrza, częściowo pochodzącym z rozebranego kościoła dominikanów w Toruniu
-domy wiejskie z XIX w. (murowane z cegły i drewniane konstrukcji wieńcowej)
-drewniany most z końca XIX wieku
-fragmenty kordonu granicznego carsko-pruskiego
-szachulcowy budynek Dyrekcji Zarządu Dróg Wodnych z XIX w.

Na stronie http://www.zlotoria.pl/ można poczytać inne legendy i informacje o Złotorii.

Wielka Nieszawka

Wielka Nieszawka – wieś w Polsce położona w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie toruńskim, w gminie Wielka Nieszawka, przy trasie drogi wojewódzkiej nr 273.


Współrzędne obiektu
N 53°00'11,59''
E 18°29'02,32''

Jeżeli skręcimy w Wielkie Nieszawcez drogi 273 w prawo, w ulicę Mennonicką i przejedziemy ok 200-300m znajdziemy w zaciszu starych dębów pomennonicki cmentarz. Zarośnięty, zaniedbany, zapomniany strasz rozwalającymi się grobami i nagrobkami. Na cmentarz ten trafiliśmy dzięi uprzejmości mieszkańca wsi, który jednakże zapewniał iż istnieje projekt konserwacji obiektu... w planach władz gimny jest zadbanie o groby i nagrobki oraz odpowiednio godne oznaczenie miejsca. Czy tak się stanie? Przyjdzie nam poczekać....

Na południowym skraju powiatu toruńskiego w centralnej części województwa kujawsko-pomorskiego położona jest gmina Wielka Nieszawka. Ten leżący na lewym brzegu Wisły obszar, łączy dwie historyczne, polskie krainy: Ziemię Chełmińską i Kujawy. Wg „Słownika Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” wydanego w 1880 roku, jego historyczna nazwa to: Nieszawa, Nessau i Niszewken.

Historia Gminy to nie tylko dzieje Królestwa Polskiego. Pierwsze ślady historii odnajdujemy już około 8 tys. lat p.n.e. na terenie wsi Brzoza. Są to stanowiska archeologiczne o ogromnej wartości poznawczej. Znajdują się one obecnie na terenie poligonu wojskowego. Cały kompleks tych stanowisk (kurhany) datowany jest na okres schyłkowego paleolitu i mezolitu. Są one zaliczane do unikatów w skali europejskiej.

W Gminie Wielka Nieszawka znajdujemy również wczesnośredniowieczne osadnictwo słowiańskie (ślady grodzisk), pozostałości po grodzie w Nieszawie i ruiny zamku krzyżackiego z okresu późnego średniowiecza. Wszystkie stanowiska archeologiczne są objęte ścisłą ochroną konserwatorską.

Na terenie wsi Mała Nieszawka znajdują się ruiny grodu słowiańskiego Nieszawa, a później zamku obronnego, który w 1230 roku podarowany przez Konrada Mazowieckiego Krzyżakom jako siedziba Komturii. W 1422 roku zamek został odzyskany przez Jagiełłę, a Krzyżacy zostali zmuszeni do zburzenia zamku. 

W 1425 roku powstała osada miejska Nieszawa przy zamku Dybów, w skład której wchodziły tereny dzisiejszej Małej Nieszawki. W tym samym roku osada zyskała prawa miejskie, stanowiące konkurencję dla Torunia. W 1454 roku Kazimierz II Jagielończyk nadał Nieszawie tzw. Statuty Nieszawskie. Z tą decyzją nie zgodzili się mieszczanie Torunia i zburzyli Nieszawę. Mieszkańcy Nieszawy przemieścili się w górę rzeki i zbudowali Nieszawę (byłe województwo włocławskie). Po tym wydarzeniu powstały dwie wsie - Mała Nieszawka i Wielka Nieszawka. 

Osobliwe i ważne miejsce w historii Gminy Wielka Nieszawka zajmuje biskup włocławski Maciej Lubieński. To właśnie dzięki niemu z Holandii przybyli do Polski pierwsi olenderscy osadnicy. Najstarszym śladem osadnictwa na tym terenie jest kontrakt lokacyjny z 3 stycznia 1594 roku, na mocy którego dziedzic Przyłubia wydzierżawia wieś Przyłubie osadnikom olenderskim „...uczciwym mężom Maciejowi Bekerowi, Hermanowi Bernerowi...” i innym.

Postępując dalej lewym brzegiem Wisły osadnictwo olenderskie pojawiło się w Brzozie (1606r.), Otłoczynie (1620r.) i Słońsku (1605r). Dla nas jednak najbardziej istotne jest dawne osadnictwo w Wielkiej Nieszawce. Osadnikami byli Menonici - wyznawcy radykalnego odłamu protestantyzmu. Pierwsi osadnicy przestrzegali (wg praw swojej religii) zakazu noszenia broni, unikali piastowania funkcji publicznych, żyli w izolowanych gminach o wyraźnych i surowych zasadach moralnych.

Gospodarstwa osadników wyróżniały się budownictwem i bogactwem inwentarza.  XVII i XVIII wieku Menonici przebywali w Wielkiej Nieszawce i na Kaczej Kępie. Ta sama sieć osadnictwa istniała też w XIX wieku. W roku 1815 na tych terenach zamieszkiwało 47 rodzin luterańskich i 3 rodziny menonickie. W 1864 roku w Wielkiej Nieszawce i przyległych osadach mieszkało już 118 Menonitów.

W latach dwudziestych XX wieku Menonici przeważnie już zniemczeni opuścili Wielką Nieszawkę. Pozostał po nich zbudowany w 1897 roku kościół. Obejrzeć można również zbór, będący dziś siedzibą Urzędu Gminy oraz cmentarz w Wielkiej Nieszawce. 

Po II wojnie światowej do domów pozostawionych przez Menonitów wprowadzili się repatrianci ze wschodu.W latach 1960-1970 powstały nowe budynki, które odstają od reszty zabudowań swoimi płaskimi dachami. W 1994 roku nowy plan wprowadził tylko budynki parterowe z dachami wysokimi - utrzymanie historycznej linii zabudowy - uwzględniając walory krajobrazu.

Miejscowości Mała Nieszawka i Wielka Nieszawka charakteryzują się zwartym układem zabudowy. Należy tu podkreślić, iż krajobraz Gminy Wielka Nieszawka pomimo gęstej zabudowy na osiedlach wykazuje duży stopień integracji z przyrodą. Szczególne znaczenie mają ogrody, sady przydomowe, tereny rekreacyjne, często otoczone płotem z drewna.

Mała Nieszawka

Mała Nieszawka – duża wieś w Polsce położona w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie toruńskim, w gminie Wielka Nieszawka, przy trasie drogi wojewódzkiej nr 273. Wieś graniczy od wschodu z lewobrzeżną dzielnicą Torunia Podgórz.


Współrzędne GPS:
N 53°00'12,70''
E 18°32'17,72'

Niewielkie ruiny zamku na wzniesieniu 100 metrów od wału przeciwpowodziowego rzeki Wisły, około 1300 metrów w linii prostej od kościółka w Małej Nieszawce ku północny-wschód. Obok ruin prowadzi międzynarodowy szlak turystyczny (w kolorze niebieskim) oznaczony kodem E-11 z Torunia do Suchatówki.
Początki zamku wiążą się z przybyciem tu w 1230 r. siedmiu rycerzy krzyżackich pod wodzą Hermana Balka w celu objęcia darowanej przez ks. Konrada Mazowieckiego ziemi na lewym brzegu rz. Wisły. 

W krótkim czasie po przybyciu krzyżacy wznoszą drewniane założenie obronne i tworzą okręgi administracyjne. Jako pierwszą utworzono komturię nieszawską a drewniany zamek stał się siedzibą komtura i konwentu. Pierwszy komtur Henryk jest wymieniany w 1250 r.. Komturia nieszawska obejmowała wąski pas ziemi wzdłuż rz. Wisły od dzisiejszej Brzozy Toruńskiej do ujścia Strugi Zielonej do Wisły z osadami: Stawki, Rudak, Kozibór, Mała i Wielka Nieszawka oraz Piaski.

W 1269 roku Polacy zniszczyli zamek w Małej Nieszawce. Około 1300 r. (część historyków przesuwa budowę na II połowę XIII wieku) krzyżacy przystąpili do wznoszenia murowanego zamku na planie czworoboku z bramą wjazdową od pn. Zamek musiał posiadać znaczne przedzamcze skoro w inwentarzach wymienia się tam: młyn, piekarnię, browar, łaźnię i wozownię. W latach 1335 - traktat wyszehradzki oraz w 1343 r. - pokój w Kaliszu Nieszawa jest wymieniana jako własność Zakonu. Stąd też w 1231 r. nastąpiła ekspansja krzyżaków na terytorium Ziemi Chełmińskiej.

Posiadłości krzyżackie na lewym brzegu rz. Wisły spędzały sen z oczu kolejnym władcom Polski, dlatego przy okazji rokowań w 1414 r. w Grabowie i w 1416 r. w Wieluniu występowali o jej zwrot. Dopiero traktat pokojowy w 1422 r. nad jez. Mełno w Ziemi Chełmińskiej zawarty pomiędzy królem Władysławem Jagiełłą i wielkim mistrzem Pawłem von Russdorf doprowadził do zwrotu spornych ziem. Na mocy Pokoju Mełneńskiego krzyżacy zobowiązali  się do rozebrania zamku krzyżackiego w Nieszawie (co dokonali około 1424 r.) i zrzekli się swych praw do wszystkich obszarów położonych na lewych brzegu rzeki Wisły. W ten sposób zakon krzyżacki stracił swój przyczółek wypadowy i schronienie dla swoich wypraw łupieżczych przeciwko Polsce.

W latach 1431-35 krzyżacy trzymają w swoich rękach bezprawnie zamek "Dybów" oraz rozebrany zamek w Nieszawie. Być może, że w tym czasie zostały odbudowane pewne elementy obronne zamku. Pokój w Brześciu Kujawskim w 1435 r. definitywnie przyznaje oba zamki Koronie i krzyżacy zamki opuszczają. Od owego czasu zamek w Nieszawie (lub precyzyjnie: to co z niego pozostało po rozbiórce) nie odegrał żadnej historycznej roli powoli ulegając dalszym zniszczeniom i rozbiórkom na cegłę.

W 1422 roku zamek został odzyskany przez Jagiełłę, a Krzyżacy zostali zmuszeni do zburzenia zamku. W 1425 roku powstała osada miejska Nieszawa przy zamku Dybów, w skład której wchodziły tereny dzisiejszej Małej Nieszawki. W tym samym roku osada zyskała prawa miejskie, stanowiące konkurencję dla Torunia. W 1454 roku Kazimierz II Jagielończyk nadał Nieszawie tzw. Statuty Nieszawskie. Z tą decyzją nie zgodzili się mieszczanie Torunia i zburzyli Nieszawę. Mieszkańcy Nieszawy przemieścili się w górę rzeki i zbudowali Nieszawę (byłe województwo włocławskie). Po tym wydarzeniu powstały dwie wsie - Mała Nieszawka i Wielka Nieszawka, które swe nazwy przyjęły dopiero w 1815 roku. W Małej Nieszawce w 1890 roku powstaje kościół mennonicki o konstrukcji drewnianej na fundamencie z kamienia. Kościół ten pełnił do 1945 roku różne funkcje, obecnie jest kościołem parafialnym wyznania rzymsko- katolickiego. Luteranie posiadali szkołę i kościół w Wielkiej Nieszawce o konstrukcji murowanej na fundamencie kamiennym. Aktualnie w tym budynku mieści się Urząd Gminy.

         Do końca II wojny światowej gminę w większości zamieszkiwali osadnicy niemieccy. Zabudowa w tym czasie, to budynki murowane z cegły, kryte dachówką. Po wojnie zamieszkiwali tutaj repatrianci ze Wschodu. W latach 1960-1970 powstały nowe budynki, które odstają od reszty zabudowań swoimi płaskimi dachami. W 1994 roku nowy plan wprowadził tylko budynki parterowe z dachami wysokimi - utrzymanie historycznej linii zabudowy - uwzględniając walory krajobrazu.

Lekkie wzniesienie terenu w dodatku mocno zarośnięte z historycznym pierwszym krzyżackim zamkiem na terenie Polski do dziś pozostałoby zapomniane gdyby nie wyprawa archeologów. Prace archeologiczne trwały w latach 1975-80 z inicjatywy Muzeum Okręgowego w Toruniu i przysporzyły wiele materiału zabytkowego. Pozwoliły także na odsłonięcie części murów obwodowych, obmurowań fosy i podpiwniczeń dawnych budynków zamkowych. 

Uwaga! W terenie nie ma żadnej informacji o lokalizacji ruin zamku. Aby dojechać do ruin należy z drogi 273 Toruń-Wielka Nieszawka skręcić w prawo w ul. Wałową. Dojechać praktycznie aż do zabudowań prywatnych leżących tuż przy wale. Obok widać wyraźnie wzniesienie gęsto obsadzone zdziczałymi śliwami. Kryją one w sobie relikty zamku.

Toruń - Podgórz

Toruń (niem. Thorn, łac. Thorunia, Torunium) – miasto na prawach powiatu w województwie kujawsko-pomorskim. Prawobrzeżna część miasta leży na Pomorzu, lewobrzeżna część położona jest na Kujawach. Podgórz to kujawska dzielnica Torunia, na lewym brzegu Wisły, w południowo-zachodniej części miasta. Nazwą tą określa się również całą lewobrzeżną część Torunia jako dzielnicę urbanistyczną (obejmującą Glinki, Stawki, Rudak, Czerniewice i właściwy Podgórz).


Współrzędne obiektu:
N 53°00'04,17''
E 18°36'00,18''

Ruiny wznoszą się na lewym brzegu rz. Wisły w dzielnicy Podgórz obok drogowego mostu im. Józefa Piłsudskiego. Koło zamku przebiega międzynarodowy niebieski szlak turystyczny z Torunia do Suchatówki. Dzieje zamku wyznacza podpisany w 1422 r. tzw. Pokój Mełneński, na mocy którego król Władysław Jagiełło odzyskał ziemie na lewym brzegu rz. Wisły podarowane krzyżakom w 1230 r. przez ks. mazowieckiego Konrada.

Budowę zamku rozpoczęto w 1423 r. naprzeciw krzyżackiego Torunia. W latach 1423-25 jako pierwszy został zbudowany czterokondygnacjowy dom mieszkalny, następnie po 1431 r. budynek wkomponowano w obwód murów obronnych, zbudowano wieżę bramną. Całość została otoczona mokrą fosą, zamek prawdopodobnie posiadał wieżę sygnalizacyjno-obronną, na której ślady dotychczas nie natrafiono. Wewnątrz zamku znajdował  się duży czworoboczny dziedziniec. W źródłach historycznych zamek Dybów został wymieniony w 1425 r. na okoliczność wizyty króla Władysława Jagiełły. Wkrótce na zach. od zamku powstała osada nazywana przemiennie Dybowem, Nową Nieszawą lub Nieszawą.

Dynamicznie rozwijająca się osada stanowiła poważną konkurencję dla mieszczan i kupców z przeciwległego Torunia. Trzeba wspomnieć, że granica państwowa przebiegała środkiem koryta rz. Wisły i zamek dybowski pełnił rolę strażnicy królewskiej. Obawy o własne dochody i podsycona przez krzyżaków nienawiść wśród mieszczan spowodowała reakcję, uskutecznioną napadem na królewski zamek w 1431 r. Zamek został zdobyty przez krzyżaków posiłkowanych przez toruńskich mieszczan i do 1435 r. pozostawał obsadzony przez załogę krzyżacką. Po 1435 r. mury zamku zostały podwyższone, oraz wybito w nich strzelnice. Narożniki murów zostały zwieńczone ceglanymi cylindrycznymi wieżyczkami o zewnętrznej średnicy 3 metrów.

W 1454 r. król Kazimierz Jagiellończyk przebywający na zamku nadał tzw. "Statuty nieszawskie" rozszerzające prawa szlachty. Rozwój wypadków związanych z wojną trzynastoletnią (1454-1466) i okazana przez toruńczyków pomoc w tej materii spowodowały w 1460 r. decyzję króla Kazimierza Jagiellończyka w sprawie przeniesienia konkurencyjnej dla Torunia osady Dybów w górę rz. Wisły  w miejsce dzisiejszego miasteczka Nieszawy. Do 1466 r. zamek dybowski był siedzibą burgrabiego królewskiego a po II Pokoju Toruńskim stanowił siedzibę starostów królewskich. Powstała tu także komora celna. W 1512 r. tytułem zastawu dla króla Zygmunta Starego zamek znalazł się w rękach rady miasta Torunia.

Upadek zamku rozpoczął się w czasach wojen szwedzkich a konkretnie w 1656 r. kiedy to szwedzki komendant twierdzy usiłował zamek dybowski wysadzić w powietrze. Zamek nie uległ zagładzie lecz doznał trwałych zniszczeń. W 1727 r. podczas lustracji jest wymieniany jako ruina. W 1703 r. podczas kolejnego oblężenia miasta przez wojska szwedzkie króla Karola XII zamek był zamieniony na redutę z której ostrzeliwano miasto, stąd wzięły się dalsze zniszczenia zamku. W 1793 r. po II rozbiorze Polski zamek został zajęty przez wojska pruskie.

W 1813 r. grupa około 40 żołnierzy francuskich z korpusu marszałka Neya pod dowództwem płk Suvary broniła się przez 3 miesiące w ruinach zamku przed nacierającymi wojskami rosyjskimi. Już wtedy zamek otoczony był ziemnymi fortyfikacjami. W 1848 r. teren zamku został włączony do fortyfikacji miejskich. W murach obwodowych wybito przyziemne strzelnice przystosowane dla ówczesnej artylerii a sam zamek zyskał obwałowanie typu kleszczowego.

W 1936 r. prowadzono tu prace konserwatorskie. W latach 1971-72 przeprowadzono prace zabezpieczające obiekt w ramach tzw. trwałej ruiny. Z okresu dawnej świetności zamku do dziś zachowały się mury obwodowe prawie w pełnej wysokości, ślady trzech cylindrycznych zwieńczeń narożnych wieżyczek, ruiny wieży bramnej (w latach 70-tych była zrekonstruowana) oraz ściany zach. i pd. tzw. budynku mieszkalnego. Całość ruin jest ogólnie dostępna co niektórzy "zwiedzający" wykorzystują dla dewastacji otoczenia. 

Na lewym brzegu Wisły naprzeciwko Torunia na rozległej wyżynie rozciąga się miasto Podgórz, którego istnienie na przestrzeni wieków ma nader ciekawą historię. U podnóża nad brzegiem wiślanym stoją okazałe, obrosłe zielenią mury starego zamku Dybowa sięgające czasów Władysława Jagiełły. Lewobrzeżna nizina nadwiślańska zwana powszechnie niziną nieszawską stała się siedzibą pierwszych mnichów krzyżackich, sprowadzonych przez księcia Konrada do walki z Prusami. Cały ten wycinek nieszawski oddał książe Konrad braciom zakonnym z bajecznym zamkiem Vogelsang, który rzekomo miał stać na terenie dzisiejszego Podgórza. Tenże książe Konrad zezwolił krzyżakom na wybudowanie warownego zamku zwanego Nieszawą, z którego już tylko resztki fundamentów znajdują się nad Wisłą o cztery kilometry w dół rzeki od Podgórza. Zamek dybowski stał się dla krzyżaków w pierwszej fazie organizacji państwa zakonnego głównym punktem oparcia oraz przez dwa prawie stulecia siedzibą komturów nieszawskich. 

W czasie wojny z Zakonem w 1422 r. król Władysław Jagiełło zmusza krzyżaków do zburzenia zamku nieszawskiego, pod osłoną którego bracia zakonni niszczyli ogniem i mieczem ziemię kujawską, a posiadłości komturstwa nieszawskiego na mocy pokoju mełneńskiego zostały przyłączone do Polski. Dla obrony pasa granicznego przed napadami ze strony Krzyżaków zbudował Władysław Jagiełło nad Wisłą naprzeciwko Torunia potężny gród Dybów, na obwarowanie którego zużyto materiał z dawnego zamku nieszawskiego. Zamek dybowski został siedzibą starostw dybowskich, służył do obserwacji przeciwległego brzegu Wisły, szczególnie miasta Torunia. W szybkim tempie przy murach zamku powstaje i rozwija się miasto Nieszawa. Nową osadę przy murach zamku dybowskiego nazywano również Dybowem, a od połowy 16-go wieku Podgórz.

W początkach swego istnienia miasto przeżywa okres największego rozwoju gospodarczego i skutecznie rywalizuje w handlu z krzyżackim Toruniem. Kupcy toruńscy , którzy przedtem ciągnęli wielkie zyski z przewozu zboża i innych towarów do Gdańska ponosili wielkie straty, ponieważ cały handel na Wiśle i żegluga skupiły się na brzegach dybowskich. Należy pamiętać, że w ówczesnych warunkach komunikacja wodna była najlepsza i że Wisła w życiu gospodarczym odgrywała wielką rolę. Pod osłoną zamku budowano spichrze zbożowe i wielkie składy. Zboże z całej Polski, a szczególnie z Kujaw, przeznaczone na wywóz zagranicę ładowano na łodzie w Nieszawie i spławiano do Gdańska. Ożywiony handel prowadzili kupcy nieszawscy z Wrocławiem i z innymi większymi miastami. Według relacji delegatów toruńskich na zjazdy miast pruskich napływały ciągłe skargi i narzekania do mistrza krzyżackiego na kupców dybowskich, którzy wielce przyczyniali się do upadku handlu toruńskiego. Aby temu się przeciwstawić miasta krzyżackie powzięły uchwałę wzbraniającą utrzymywania stosunków handlowych z Dybowem pod karą pieniężną. Postanowienia te dotyczyły przede wszystkim kupców gdańskich, którzy mimo tych zakazów prowadzili potajemnie handel z Dybowem. 

W 1428 r. Władysław Jagiełło, pragnąc podźwignąć nowe swoje miasto przenosi z Kruszwicy kolegiatę św. Wita do Nieszawy, budując dla niej kościół p w. N Marii. W czasie ponownych walk w 1431 r. Krzyżacy napadli na Nieszawę, uszkodzili znacznie zamek dybowski, a miasto zniszczyli i puścili z dymem, nie szczędząc wielkich i okazałych gmachów zbudowanych dużym nakładem, aby Toruń mógł odzyskać dawną sławę i świetność.Mimo tych nieszczęść miasto zostaje odbudowane i nadal konkuruje z Toruniem. Zasadnicze zmiany i decydujacy wplyw wywarła na losy miasta Nieszawy długoletnia wojna z Zakonem za czasów Kazimierza Jagiellończyka. Kiedy miasta pruskie, a w pierwszej kolejności Toruń domagały się przyłączenia do Polski, handel Nieszawy i losy miasta zostają zagrożone, ponieważ król bierze w obronę interesy Torunia, nadając mu liczne przywileje, aby uzyskać mieszczan do walki z krzyżakami. Na skutek zabiegów Torunia Kazimierz Jagiellończyk w roku 1456 daje przyrzeczenie na pismie, że w ciągu trzech lat uwolni mieszczan toruńskich od konkurentów z przeciwległej Nieszawy i zabroni im trudnic się handlem.

Od tego momentu życie gospodarcze Nieszawy zaczyna upadać. Następnie król Kazimierz Jagiellończyk, czyniac zadość mieszczanom toruńskim, zakłada w roku 1460 w góre Wisły od Torunia na terenie osady Noskidalino miasto pod nazwą Nowa Nieszawa i przesiedla tam kupców z Nieszawy z pod Torunia, która od tego momentu w źródłach występuje jako Stara Nieszawa. Po tych smutnych wydarzeniach dotknęły jeszcze miasto klęski żywiołowe. W czasie wiosennej powodzi wiślanej, w roku 1465 woda wyrzadziła miastu ogromne szkody, niszcząc doszczętnie 24 domy, ponieważ osada rozbudowała się na nizinie przy zamku dla dogodniejszego handlu. W okresie wojny trzynastoletniej Nieszawa często gościła króla, który rezydował na zamku dybowskim. W roku 1454 nadaje tu Kazimierz Jagiellończyk szlachcie sławne Statuty Nieszawskie, a w murach zamku dybowskiego w 1476 r. królowa Elzbieta powiła piatą córkę, którą biskup Kiełbasa chrzcił w kościele Farnym w Nieszawie. Wreszcie nadszedł najsmutniejszy moment w dziejach tego miasta. W roku 1555 król Zygmunt August w przywileju dla miasta Torunia surowo zabronił mieszkańcom Starej Nieszawy, która ostatnio występuje pod nazwą Podgórz, trudnić sie handlem. Na mocy tego rozporządzenia nie wolno w mieście urządzać targów, budować składów zbożowych, nie tylko w rejonie miasta, ale na przestrzeni czterech mil. Następnie zabroniono mieszkańcom zajmować się rzemiosłem i organizować bractwa cechowe. Odebrano również miast prawo miejskie i skasowano urzędy. Obowiązek dopilnowania tych zarządzeń nałożył Zygmunt August na starostów dybowskich, którzy nieposłusznych mieszczan mieli polecenie surowo karać. Od tego czasu życie gospodarcze Podgórza zupełnie upada. Mieszczanie toruńscy ciągna wielkie zyski z ludności Podgórza, która nie mając znikąd pomocy musi sprzedawac na miejscu po bardzo niskich cenach produkty spożywcze. W Podgórzu zamieszkują tylko dzierżawcy ogrodów i małych pól, z których muszą płacić czynsz staroście dybowskiemu. Wskutek częstych wylewów wislanych oraz surowych zakazów trudnienia się handlem i żeglugą nowe domy powstają na sąsiednim wzgórzu, gdzie istnieje dzisiejszy Podgórz. Dla ozywienia życia gospodarczego miasta miał wielkie znaczenie przywilej króla Stefana Batorego z roku 1576, w którym król, biorac pod uwagę szkody jakie wyrządziła Wisła, nadaje mieszczanom podgórskim prawo wolnego przewozu piwa i gorzałki Wisłą do Gdańska oraz zezwala i napomina władze Torunia, aby mieszczanie Ci mogli swobodnie bez żadnego sprzeciwu wnosić i wwozić dwa razy tygodniowo produkty spożywcze do Torunia i tam je sprzedawać.

Ważnym wydarzeniem w dziejach Podgórza było nadanie miastu prawa magdeburskiego przez Zygmunta 3 w roku 1611. Od tego momentu ustrój miasta i władze manicypalne nabierają stałych form. Na czele zarządu miasta stoi burmistrz z radą i wójt z ławą. Burmistrz sprawuje sądy potoczne, do których należą sprawy porządkowe. Istniały jeszcze sądy radzieckie i wójtowskie, od wyroków których można było odwoływać się do sądów komisarskich czyli starościńskich. Najwyższym sądem był sąd asesorski, ponieważ Podgórz był miastem królewskim. Na mocy prawa z roku 1611 rzemieślnicy mogli organizować się w cechy dla których statut organizacyjny nadawał burmistrz z radą. Poniewaz miasto leżało w obrębie starostwa dybowskiego mieszczanie wedle starego zwyczaju musieli płacić czynsz roczny od zamku dybowskiego w dzień św. Marcina. Do kasy starościńskiej wpływało od mieszczan rocznie czynszu z placów, pól, ogrodów i od innego handlu 620 złp.

W okresie wojen szwedzkich przy oblężeniu Torunia Podgórz zostaje doszczętnie zniszczony. Król Jan Kazimierz w obozie pod Toruniem w roku 1658 zezwala miastu na wybudowanie wodnego młyna na stawku podmiejskim jako nagrodę za wierność i ofiarność mieszczan dla sprawy narodowej. Następnie Jan Sobieski boirąc w obronę podupadłe miasto zmniejsza wysokość czynszu, który z ogrodów, placów i domów ma nie przekraczać sumy 60 złp. Według relacji lustratorów z roku 1765 czynsz roczny z nieruchomości łacznie z opłatami handlowymi do kasy starościńskiej wynosił 200 złp. Wojny, częste pożary oraz wiekowa walka z sąsiednim Toruniem na tle ekonomicznym, wszystko to wpłynęło bardzo ujemnie na rozwój gospodarczy i terytorialny miasta, o czym świadczą uchwały sejmikowe w grodzie radziejewskim, na których szlachta województw kujawskich daje często posłom instrukcje, aby mieszczanie podgórscy otrzymywali pewne ulgi w płaceniu podatków skarbowych. 

Mile również historia miasta będzie wspominała Alberta Padniewskiego-starostę dybowskiego, który w roku 1605 dał mieszczanom do użytku po wieczne czasy ogrody zwane Jaczyska oraz zezwolił na wolny wyrąb drzewa na opał i budowę dla własnego użytku w lasach starościńskich. Według najstarszych planów rozbudowa miasta miała charakter osiowy. Na głównej arterii komunikacyjnej znajdował się obszerny rynek, na którym stał drewniany ratusz. W roku 1661 naliczono w mieście 20 domów, w roku 1765 liczba ta wynosiła 31 domów, a w 1783 było ich 43. Na rynku odbywały się targi w poniedziałki i w czwartki oraz dwa w roku jarmarki: jeden na Wniebowzięcie Panny Marii, a drugi na św. Katarzynę. Do majątku miejskiego należał browar i młyn, obiekty te zarząd miejski wydzierżawił osobom prywatnym drogą licytacji. Na obyczaje i życie moralne mieszczan miały wielki wpływ korporacje cechowe, które swoim członkom zapewniały nie tylko pracę na kawałek chleba, ale również kształciły młodych rzemieślników, opiekowały sie sierotami i wdowami po zmarłych towarzyszach. W czasie uroczystości kościelnych korporacje cechowe występowały reprezentacyjnie na nabożeństwach. Na Podgórzu istniały cechy: szewców, krawców, garncarzy, piwowarów i młynarzy, do ostatniego z nich należeli młynarze z całego starostwa dybowskiego.

Wielkim szacunkiem i poważaniem cieszyli się w Podgórzu O. O. Reformaci, których sprowadził i uposażył Stanisław Sokołowski – starosta dybowski w roku 1644, budując dla nich klasztor i kościół murowany pod wezwaniem Piotra i Pawła. Kościół zbudowany w stylu barokowym zachował się bardzo dobrze do dzisiejszych czasów, a po kasacie klasztorów przez władze pruskie stał się kościołem parafialnym. Po drugim rozbiorze Polski Podgórz zostaje przyłączony do Prus. W okresie wojen napoleońskich przy odwrocie wojsk francuskich w roku 1813 na rozkaz marszałka Davoust miasto zostało doszczętnie spalone; spłonął również i kościół parafialny pod wezwaniem św. Anny. Z zamku dybowskiego Francuzi przy odwrocie z pod Moskwy dzielnie odpierali szturmy wojsk rosyjskich. 

Po upadku Księstwa Warszawskiego, do którego należał także Podgórz, miasto zostało przyłaczone do Prus i utraciło samorząd miejski. Długoletni okres niewoli i wszelkie wysiłki germanizowania ze strony władz zaborczych nie zniszczyły ducha narodowego i nie wydarły mowy ojczystej mieszkańcom miasta. Po latach niewoli Podgórz wraz z innymi miastami pomorskimi rozpoczyna nową erę istnienia w Nipodległej Polsce. Od roku 1924 dekretem rady ministrów Podgórz odzyskał utracony samorząd w okresie niewoli i stał się miastem niezależnym. Planowa i racjonalna gospodarka zarządu miejskiego zrównoważonym budżecie przyczynia się skutecznie do rozwoju gospodarczego i wyglądu estetycznego miasta oraz szerzy wśród obywateli zdrowe hasła społeczne i obywatelskie. Podgórz posiada uregulowaną i zabrukowaną sieć ulic, okazały piętrowy ratusz, własną gazownię oraz wodociągi i kanalizację.

U ruinach starego Jagiellońskiego zamku dybowskiego, które stały na straży niezawisłości królewskiego miasta Podgórza, i które były świadkami chwil smutnych i radosnych w dziejach miasta krążą jeszcze i dziś wśród mieszkańców legendy i różne opowieści.

Źródło: www.podgorz.pl